Loading

Pacyfik - Wspomnienia z Pacyfiku

WSPOMNIENIA Z PACYFIKU

Czasami jest tak, że w ciągu całego czteromiesięcznego kontraktu, człowiekowi ani razu ciśnienie nie podskoczy z tego prostego powodu, że nic nie zakłóca przebiegu spokojnej żeglugi; ani pogoda, ani problemy techniczne w maszynie , ani ludzie.
Wchodząc w Sydney na burtę MV „Itajai Express”, taką właśnie miałem nadzieję, że będzie spokojnie przez cztery miesiące. Nie były to marzenia tylko, ale świadomość podparta doświadczeniem.

Kontenerowiec "Itajai Express" w porcie [źródło: youtube.com]

Ot, Ocean Spokojny zawsze był dla mnie miły. Jakże się w swych oczekiwaniach tym razem, pomyliłem.

Zaczęło się źle dziać już na początku podróży z Antypodów do Zachodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Pierwszy raz odkąd jestem na Pacyfiku bujało. Bujało jak nigdy dotąd! Zawsze z Pacyfikiem bylem za pan brat; ja szanowałem jego, on szanował mnie i dlatego zawsze pływanie po tym oceanie w odróżnieniu od znienawidzonego, ze wzajemnością  zresztą Atlantyku, było czystą przyjemnością.

Tym razem, gdzieś w okolicy równika uderzyła w nas jednak martwa fala z północy zmuszając nas, do przypomnienia sobie jak należy poruszać się po ruchomym pokładzie i najważniejsze, jak umiejętnie ułożyć się w łóżku by w ogóle się wyspać.

Co dziwne, fala była leniwie długa i płaska i stojąc na burcie nawet ciężko ją było zauważyć.

Bo to nie winą Pacyfiku było, że nas bujało. Odbijał się nam w ten sposób czkawką fakt, że statek wybudowany został w nowoczesnej europejskiej stoczni, w czasach dobrobytu i prosperity w biznesie żeglugowym. Wtedy nikt z konstruktorów nie przewidział, że wkrótce nastaną czasy kryzysu i statki będą pozbawione sporej części ładunku. Nie myśląc o tym, konstruktorzy w ramach oszczędności materiałowych, pozostawili nowoczesne kontenerowce bez wysokich zbiorników balastowych. Skutek jest taki ze przy małej ilości ładunku "GM" winduje wysoko, częstotliwość bujania silnie się obniża, co skutkuje tym, że niebezpiecznie zbliża się ona do częstotliwości fali. No i tylko już chwili trzeba by obie częstotliwości się na siebie nałożyły i statek natychmiast kładzie się na boki niczym pijany sołtys z tatrzańskiej wsi.

Z tego faktu wynikały dla mnie osobiście pewne implikacje. Po pierwsze, podczas postoju w dryfie nie mogliśmy zrobić przeglądu tłoka. Przy takim poziomie bujania choćbyśmy gryźli się w kroku z siłą brytana, to za żadna cholerę nie wsadzilibyśmy ważącego prawie trzy tony, mierzącego 3.6 metra tłoka w otwór stuffing boxu. Tam jest raptem tolerancja 5 milimetrów w każdą stronę i każdy z nas musiałby być Pudzianowskim, a i to by się na wiele nie zdało. Nawet Pudzianowski z dwoma brytanami w kroku też by nie dał rady.

Przez bujanie nie mogłem również biegać ani jeździć na rowerze. Przy bieganiu mógłbym niechcący myknąć za burtę, a na rowerze trzeba by wpierw odbyć staż u starego kowboja ujeżdżającego amerykańskie  byki, by z niego nie spaść. Nie miałem ani czasu, ani ochoty na takie fanaberie. Wtedy, tak nam się wydawało, że spotkało nas najgorsze, ale prawdziwa heca zaczęła się dopiero dobę przed San Francisco.

Idąc  za przykładem Europy, USA wprowadziło na swoich wodach terytorialnych tzw. SECA ZONE. Polega to mniej więcej na tym ze 220 mil przed wybrzeżem, należy przestawić system paliwowy z wysoko-siarkowego na nisko-siarkowy. Jeśli ma się na burcie ciężkie, nisko-siarkowe paliwo to nie stanowi to żadnego problemu. Trzeba jednak zerwać się po nocy, przestawić system, wziąć z mostku pozycje i wszystko dokładnie wpisać w specjalna książkę. Jakiekolwiek odstępstwo lub błąd, powoduje ze Kapitan oraz Chief Mechanik zagrożeni są karą w wysokości 25 tysięcy dolarów.

Pozycję więc, wpisuje się z dokładnością do dziesiątych minuty, ale to nie koniec. 20 mil przed wybrzeżem należy paliwo ciężkie nisko-siarkowe, zamienić na paliwo lekkie jeszcze bardziej nisko-siarkowe.

I tu zaczynają się schody. Jeszcze pięć lat temu producenci silników wręcz zakazywali jazdy na paliwie lekkim,(paliwo lekkie to mniej więcej odpowiednik samochodowego diesla) tłumacząc to zagrożeniem zatarcia pomp paliwowych. Zaczął się kryzys i zmieniła się opinia producenta. Teraz już można jeździć na paliwie lekkim. Paliwo ciężkie ma temperaturę 130 stopni, lekkie 40 stopni, a przy tak olbrzymiej masie silnika to stanowi istotną i niebezpieczna różnicę.

Każda taka zmiana to stres dla chiefa mechanika.

Chyba nie muszę przypominać, ze to akurat ja jestem chiefem mechanikiem!

Życie, ten ciekawy twór wszechświata, nie pozwala na chwile wytchnienia i co rusz, pewnie byśmy się nim za bardzo nie znudzili funduje nam mniej lub bardziej ciekawe niespodzianki.

Wyspy Południowego Pacyfiku, Piwo i Kwiaty …..Tak stało się i tym razem. Kochany morski żywot dołożył nam właśnie taką niespodziankę. Mieliśmy tylko połowę zbiornika paliwa lekkiego, bowiem w Australii nie mogliśmy dostać paliwa lekkiego o pożądanej ilości siarki, czy raczej jej braku. Gdy statek się bujał, paliwo w do polowy napełnionym zbiorniku, hulało sobie z burty na burtę niczym halny między wierchami. Przy tej okazji kochane lekkie paliwo wymyło zbiornik z brudów wszelakich i wszetecznych i kiedy zaprzęgliśmy do pracy wyhulane paliwko, ono raczyło przetransportować wszelkie te nieczystości do systemu.

Nie od razu jednak nam ogłosiło, że brudas z niego straszny. Wpierw nas zmyliło przeciekiem tak znacznym, że aż musieliśmy  stanąć w morzu na naprawę. Nie było z tym problemu, bo jakoś dobrze nam się układa z niemiecko-brazylijskim (inaczej Niemiec mieszkający w Brazylii) kapitanem.

Bo właśnie tak jakoś się złożyło, że pracujemy na jednej fali tak w kwestiach światopoglądowych jak i w podejściu do pracy. On jest bogiem na statku, ja jestem bogiem w maszynie i inni mogą mieć odmienne zdanie. Ale póki to my władamy póty swe opinie inni powinni zostawić dla siebie. Wyróżnia go jeszcze jedna, rzadko spotykana u kapitanów cecha; facet ma ogromny szacunek do maszyny.

Pech chciał, że przeciek był na jednym z trzech filtrów i to właśnie tym, który nie ma bypassu czyli zaworu który umożliwia obejście filtra.

Naprawa zajęła nam... 15 minut, ale to dlatego, że mam świetnych chłopaków w maszynie; drugiego Ukraińca i trzeciego Polaka.

Ruszyliśmy. Ranek był wczesny, gdzieś w okolicach świtania. Po następnych piętnastu minutach podjęliśmy pilota, a ja wyskoczyłem na burtę by zerknąć, jak daleko byliśmy od brzegu Ziemi (dawniej) Obiecanej, dziś znienawidzonej.

Brzeg jawił się sielankowo; Czerwono-zielonkawe wzgórza z wolna otulane były promieniami wschodzącego słońca, którego wczesne przebłyski złotem tańczyły na czerwonych przęsłach słynnego mostu Golden Gate.

Kartka z kalendarza


Sobota, 20. Kwietnia 2024
Imieniny obchodzą:
Agnieszka, Amalia, Czesław, Czech,
Czechasz, Czechoń, Florencjusz,
Florenty, Nawoj, Sulpicjusz, Szymon,
Teodor

Do końca roku zostało 256 dni.
Zodiak: Baran

Kontakt

Administrator
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Teraz na stronie

Odwiedza nas 73 gości oraz 0 użytkowników.

Statystyka

Odsłon artykułów:
3265563